Życiorys ze strony internetowej przedstawiony przez prezesa koła kmdr. lek. med. Zbigniewa JABŁOŃSKIEGO był tylko suchym komunikatem informacyjnym, który pan Admirał wzbogacił swoim niezwykle interesującym i niekonwencjonalnym opowiadaniem o życiu oficera - pilota.
Pomimo początkowej tremy ( skromność przy osiągnięciach admirała zadziwiająca) ponad półgodzinna pogawędka przypominająca dzieciństwo i pasje lotnicze od początku szkoły podstawowej spowodowała nie tylko podziw i aprobatę słuchaczy ale zaskarbiła pamięć i zaufanie postaci w formie spontanicznych oklasków i uznania dla gościa koła.
Przypominając swoje początki latania na szybowcach, potem samolotach oraz kłopoty z przyjęciem do lotnictwa ze względów rodzinnych ( Ojciec powstaniec warszawski, a admirał urodził się w Niemczech).
O trudnych czasach początku swojej kariery w PRL ze swadą i dużym poczuciem humoru kontradmirał SMOLAREK relacjonował pięknym polskim językiem. Pod koniec spotkania odpowiadał na pytania nawet w tak trudnych sprawach jak wypadki lotnicze w ostatnich latach.
Profesjonalizm, konkretne odpowiedzi, zabawne wspomnienia (niektórzy lekarze służyli w jednostkach dowodzonych przez naszego gościa i włączali się do wspólnych opowieści jak np. komandorzy: Janusz SZELIGA czy Stanisław SUSZYNA) wprowadziły przemiłą atmosferę wieczoru. Wg opinii niektórych uczestników było to jedno z najciekawszych z licznych spotkań w kole.
W niektórych wspomnieniach z dreszczykiem ( w życiu pilota o nie nietrudno) kontradmirał SMOLAREK znakomicie wczuł się w atmosferę zasłuchanych lekarzy a historia o awaryjnym lądowaniu na polu kartoflowym na kilkadziesiąt metrów przed lotniskiem i przekleństwami orzącego traktorzysty szczerze rozbawiła słuchaczy.
Wspominano wspólnych znajomych lekarzy, których pan Admirał spotykał podczas swoich zagranicznych wojaży, przygody podczas lotów w Birmie w czasie trwającej tam wojny domowej, Republice Płd. Afryki, gdzie podczas drinka w klubie nagle usłyszał w soczystej polskiej mowie: k... co Ty tutaj robisz? Czy sympatyczna historia z szablą a nie rapierem podczas nominacji u prezydenta w Belwederze.
Spotkanie zakończono wspólnym zdjęciem i kontynuowaniem sympatycznych spotkań towarzyskich, nie tylko oficjalnych.