Komandor Jerzy Gąsowski urodził się 16 stycznia 1933 roku w Warszawie w której spędził czas wojny
i powstania warszawskiego. Był świadkiem wielkiej tragedii ludności na warszawskiej Woli gdzie na początku powstania oprawcy niemieccy wymordowali przeszło 60 000 cywilów i garstkę powstańców. Tragedia ta ukształtowała u młodego chłopca szacunek do życia ludzkiego i jego godności. Do końca życia Jerzy odnosił się do każdego człowieka z wielką atencją i wyrozumiałością, dbając aby swoim zachowaniem i słowami nie wyrządzić komuś przykrości.
W roku 1952 ukończył III Liceum Ogólnokształcące im. Gen. J. Sowińskiego w Warszawie. Z tą szkołą
i absolwentami jego rocznika utrzymywał stałe kontakty. Koledzy z klasy uczestniczyli w pogrzebie
i w pięknych słowach Go pożegnali. Po wypowiedziach kolegi można było ocenić, że była to dobra szkoła, gdyż zarówno Jurek jak i jego kolega szkolny posługiwali się pięknym polskim językiem, dziś tak rzadko używanym.
Po maturze Jerzy Gąsowski rozpoczął studia na Politechnice Wrocławskiej na Wydziale Budownictwa, lecz wkrótce powołany został do służby wojskowej. Po szkoleniu w Centrum Szkolenia Specjalistów Morskich w Ustce studiował w Oficerskiej Szkole Służby Tyłów. Po promocji na podporucznika przeniesiony został do Gdańska – Wrzeszcza i wyznaczony na stanowisko szefa służby mps
50 Batalionu Obsługi Lotniska.
W roku 1957 ppor. Jerzy Gąsowski został przyjęty do WSMW na Wydział Techniczny o specjalności elektryk okrętowy. Studia ukończył w 1962 roku i został skierowany do dalszej służby na ORP „Wicher.
Piszący te słowa miał szczęście służyć od 1966 roku z ówczesnym kapitanem marynarki Jerzym Gąsowskim w tym samym dywizjonie. Pełniłem obowiązki nawigatora na ORP „Błyskawica” a Jurek był elektrykiem w dziale VI na ORP „Grom”. Po tragicznym wypadku na Błyskawicy w sierpniu 1967 roku zostałem przeniesiony na ORP „Grom” i wspólnie z Jurkiem pełniliśmy obowiązki flagowych oficerów
w swoich specjalnościach.
Odbyliśmy wspólnie na ORP „Wicher” długi rejs szkoleniowy na Morze Norweskie, gdzie „zwalczaliśmy” podgrywającą nam podwodną flotę radziecką. Podczas sztormu zerwało pokrywę na dziobie przykrywającą luk do komory łańcuchowej. Było to parę minut po północy. Wachtę na mostku pełnił kapitan Maćkowiak w OPA kpt. Gąsowski. Ja wówczas zszedłem po wachcie na pomieszczenie „B” (podoficerskie) gdzie zostałem przeniesiony ze swojej kabiny w której zamieszkał gen. Uziębło.
W pewnym momencie poprzez niedomknięty właz do luku prowadzący do komory łańcuchowej wlało się kilkanaście ton wody, zalewając do połowy pomieszczenie „B”. Dotarłem do kabiny OPA i powiadomiłem Jurka o awarii. On ze spokojem, jaki Go zwykle cechował odparł, popatrz Mareczku, przecież płyniemy, czyli nie toniemy, a ja zaraz osuszę tą twoją kabinę i pójdziesz lulu. Wysłał marynarzy z drużyny awaryjnej na dziób. Zamknęli pokrywę, pomieszczenie osuszyli i po 5 minutach był spokój. D-cę okrętu kapitana Moskwę nawet nie obudzono. O tym zdarzeniu wspominaliśmy z Jurkiem podczas naszych dwóch ostatnich rejsów jachtami na Morzu Śródziemnym i Morzu Bałtyckim. Wspominam o tym dlatego, że ja rozpoczynałem służbę w dywizjonie gdzie służył Jerzy i był dla mnie nauczycielem, a On kończył swoją przygodę z pływaniem, dzisiaj ja dowodziłem jachtem.
Należy podkreślić, że Jerzy był kapitanem żeglarskim i instruktorem. Prowadził szkolenia dla studentów Politechniki Warszawskiej. Odbył w sumie przeszło 100 rejsów jachtami.
Po rozwiązaniu w 1971 roku dywizjonu niszczycieli ówczesny kmdr ppor. Gąsowski został przeniesiony do Szefostwa Służby Techniczno-Okrętowej.
W 1979 roku skierowany został do dalszej służby w Warszawie do Wydziału Wojskowego Komisji Planowania Gospodarczego przy Radzie Ministrów. Był aktywnym członkiem zespołu planującego budowę amagnetycznych trałowców z tworzyw sztucznych projektu 207. Następnie pracował w nowo utworzonym Komitecie Przemysłu Obronnego Rady Ministrów, którego głównym zadaniem była koordynacja polskiego przemysłu dla potrzeb obronnych kraju. Duży wkład Jego pracy przyczynił się do utworzenia w 1982 roku Centrum Techniki Morskiej jako samodzielnego zespołu planistycznego dla potrzeb Marynarki Wojennej.
Ostatnim miejscem pracy komandora Jerzego Gąsowskiego było Ministerstwo Przemysłu Maszynowego, skąd po 40. latach służby, w 1992 roku odszedł do rezerwy.
Komandor Jerzy Gąsowski spełnił swoje życiowe marzenia. Swoją pracą, doświadczeniem, odpowiedzialnością, a przede wszystkim ogromną wiedzą ogólną i zawodową zaskarbił sobie szacunek
u przełożonych i kolegów, znacznie przyczynił się do większej sprawności obronnej Polski.
Mając charakter społecznika, był bardzo aktywnym członkiem Stowarzyszenia Oficerów Marynarki Wojennej - Koła w Warszawie. Zawsze gotów do pomocy, do porad i działalności. Udzielał się również
w Warszawskim Bractwie Ligi Morskiej i Rzecznej. Jego opowiadania i ciekawostki z historii Marynarki Wojennej, pracy w Instytucjach warszawskich stanowiły dla nas prawdziwą lekcję życia. Narracja opowiadań i piękny warszawski język zawarty w słownictwie były zawsze ucztą dla słuchających.
Trudno będzie nam żyć bez Jerzego. Pozostała pustka i tylko ciepłe wspomnienia o wspaniałym człowieku, koledze, patriocie który dobrze zasłużył się Ojczyźnie i ludziom których spotkał na swojej drodze osłodzą żal po Jego odejściu.
Pochowany został w mogile swoich rodziców na warszawskim Cmentarzu Północnym. Odprowadziliśmy Go, asystując w mundurach. Gdy odchodził na ostatnią wachtę pożegnał Go dźwięk gwizdka oficerskiego „baczność – prawa burta”.
Panie komandorze Gąsowski – dziękujemy Ci za wszystko co zrobiłeś aby świat był bardziej inteligentny a ludzie mądrzejsi.
CZEŚĆ TWOJEJ PAMIĘCI!
kontradmirał w st. spocz. Kazimierz M. Głowacki