SO MW
2011-12-13 08:10
Odszedł na wieczną wachtę

Kmdr por. dr n. med. Kazimierz KACZMAREK urodził się 26.01.1924 r. w Bydgoszczy. Zmarł 29 listopada 2011 roku w Gdyni. W latach 1945-47 ukończył szkołę felczerską. Od 1947 do 1951 r. służył w MW na Oksywiu. W latach 1951-1952 ukończył KDO w Łodzi. Następne lata, już jako lekarz dentysta (AMG-1953) służył w Szpitalu MW w Oliwie oraz w DOL w Babich Dołach. Od 1955 do odejścia na emeryturę pracował w 7 Szpitalu MW, a od 1989 roku był ordynatorem oddz. chirurgii szczękowej. Wyróżniony wieloma odznaczeniami resortowymi: m.in. Zasłużony Pracownik Morza oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

W ostatniej ziemskiej drodze Kazimierzowi KACZMARKOWI towarzyszyli, oprócz Rodziny, liczni koledzy z koła lekarzy i farmaceutów SOMW, z Marynarki Wojennej, a także z koła myśliwych. Obecny był również dowódca MW admirał floty Tomasz MATHEA. Poniżej przedstawiamy fragmenty mowy pożegnalnej wygłoszonej na Cmentarzu Witomińskim przez prof. dr. hab. med. Kazimierza DĘGĘ.

Zgromadziliśmy się tu dziś w smutny, jesienny dzień na historycznym, pamiętającym początki miasta Gdyni, Witomińskim cmentarzu, gdzie spoczywają prochy wielu pokoleń naszych poprzedników. Stoimy jak na żołnierskim apelu, w zadumie i ciszy, w smutku i żalu, nad otwartą mogiłą zasłużonego oficera Służby Zdrowia Marynarki Wojennej kmdr. dr. med. Kazimierza KACZMARKA. Żegnamy, oddanego bez reszty chorym i cierpiącym lekarza stomatologa, wybitnego specjalistę chirurgii szczękowej, wspaniałego męża i ojca, a przede wszystkim dobrego i wrażliwego człowieka.
Był naszym przyjacielem, spędziliśmy ze sobą wiele ciekawych chwil, i właśnie z tych spotkań wyłania się postać lekarza i oficera, który walczył zawsze o wysoki status lekarza wojskowego, lekarza Marynarki Wojennej.
Doktor Kazimierz był w naszym środowisku, powszechnie znanym i lubianym lekarzem. Był wybawieniem nie tylko dla chorych z bólem zęba, ale jako chirurg szczękowy, przywracał społeczeństwu osoby ze strasznymi niekiedy pourazowymi zniekształceniami twarzy. Marzył zawsze o zawodzie lekarza. Aby osiągnąć ten status przeszedł trudne koleje losu. Wcześnie utracił ojca zamordowanego przez hitlerowców w 1939 roku. Lata okupacji spędził na katorżniczej pracy w Niemczech. Medyczną karierę zawodową rozpoczynał jako absolwent Oficerskiej Szkoły Młodszych Oficerów Służby Zdrowia, później trafił do Marynarki Wojennej m.in. do Szkoły Oficerskiej na Oksywiu. I tu spotkał ludzi, którzy mu pomogli i podali przyjazną dłoń. Ponieważ nie udało mu się dostać do Fakultetu Wojskowo- Medycznego, pracując, rozpoczął studia stomatologiczne w Gdańskiej Akademii Lekarskiej.
Dyplom lekarza stomatologii uzyskał w 1953 roku. Z wielkim sentymentem i szacunkiem wspominał z tego okresu, swego przełożonego i przyjaciela kmdr. dr. Jana SOWĘ. Mimo wysokiej pozycji społecznej i zawodowej, jaką swą pracą osiągnął, do końca pozostawał człowiekiem niezwykle skromnym, i jak twierdził, znał swoje miejsce w szeregu. Cieszył się w środowisku Marynarki Wojennej i nie tylko, wielkim autorytetem i szacunkiem. Był przyjacielem nas wszystkich. Dla swoich podwładnych był doradcą, wręcz wyrocznią w chwilach słabości i zwątpień. Dla młodych lekarzy był życzliwym mentorem i wyrozumiałym starszym kolegą. Bez reszty oddany pracy zawodowej.
Jego wspaniałą pasją była historia wojskowej służby zdrowia. Ze szczególnym zainteresowaniem studiował okres jej rozwoju, w tworzącej się po pierwszej wojnie światowej Marynarce Wojennej. Jego liczne publikacje charakteryzują się tak wysokim poziomem merytorycznym, iż do dziś stanowią pomoce naukowe w profesjonalnym środowisku historyków medycyny. Ogółem ogłosił drukiem ponad 100 publikacji w tym kilka pozycji książkowych.
W Szpitalu Marynarki Wojennej, w którym przez wiele lat pełnił obowiązki kierownika pododdziału chirurgii szczękowej, redagował kilka pozycji książkowych poświęconych kolejnym jubileuszom szpitala. Wspaniały erudyta typ lekarza filozofa. W wolnych chwilach, których miał niestety niewiele, lubił w ramach swojego koła myśliwskiego, do którego należał prawie 50 lat, zapolować na dzika.
W całym dorosłym życiu, dr Kazimierz był człowiekiem otwartym, a w pracy zawodowej poza sprawami organizacyjnymi, bez reszty pochłaniała go troska o zdrowie powierzonych jego opiece marynarzy, zarówno wtedy, gdy pracował w jednostce, czy na okręcie, oraz później, gdy jako chirurg szczękowy stał przy stole operacyjnym.
Dążył do poznania środowiska i zagrożeń, jakie niosła za sobą służba w Marynarce Wojennej. Ta właśnie ciekawość życia i służby kierowała go na morze, gdzie wielokrotnie zabezpieczał rejsy morskie zarówno na okrętach szkolnych jak i bojowych. Po przejściu na emeryturę w 1987 roku nawiązał bliski kontakt naukowy z Katedrą Medycyny Morskiej WAM. Przygotował wiele prac do Rocznika Służby Zdrowia Marynarki Wojennej, w którym przez wiele lat wchodził w skład zespołu redakcyjnego. Szczególnie cenne okazały się noty biograficzne o kolegach, którzy odeszli na wieczną wachtę. Ponadto bardzo aktywnie udzielał się w kole medyków Stowarzyszenia Oficerów Marynarki Wojennej. Zawsze tworzył wokół siebie świat ciepła i życzliwości. Kmdr dr med. Kazimierz KACZMAREK służbę w Marynarce Wojennej traktował jako los szczęścia, szczególne wyróżnienie.
Z największym szacunkiem i honorem nosił marynarski mundur, i z podziwem odnosił się do ludzi morza i ich codziennych zmagań z żywiołem. Wysoko sobie cenił życie rodzinne. Był przykładnym mężem i ojcem. Wraz ze swą oddaną rodzinie, małżonką Ireną wychowali dwóch wspaniałych synów, również lekarzy, absolwentów Wojskowej Akademii Medycznej. Jego stosunek do najbliższych był nacechowany ojcowską troską i zrozumieniem, a gdy komuś w rodzinie zdarzyło się zbłądzić zawsze służył życzliwą radą i pomocą.
Dziś stojąc nad otwartą mogiłą naszego Kolegi i Przyjaciela spójrzmy czasami w niebo. Niekiedy wśród wędrujących po niebie obłoków widać przesuwające się cienie, cienie naszych kolegów, którzy już dawno odeszli na wieczną wachtę, a których ziemskie sylwetki w swych historycznych pracach ocalił od zapomnienia kmdr Kazimierz KACZMAREK.
Niestety, wszystko na tym świecie, a więc i życie ludzkie, ma swój kres. Jednakże trudno się pogodzić ze stratą kogoś, kto stanowił nierozerwalną część naszej codzienności, kto był obecny zawsze. Jak to jest, że On odszedł, a świat się nie zatrzymał. Żegnamy Cię drogi Przyjacielu. Za spędzone z nami lata serdecznie dziękujemy. Nie zapomnimy Cię nigdy!
Koledzy, przechodząc czasem koło Jego żołnierskiego grobu, zapalmy znicz pamięci, wspomnijmy go ciepło i serdecznie, bo na to w pełni swoją sumienną służbą i pracą zasłużył.

Cześć Jego pamięci!

 



Uwagi na temat strony kieruj do Webmastera.
© 2012 SO Marynarka Wojenna. Wszelkie prawa zastrzeżone.