Nieubłagalne koło Natury zabrało nam do swoich zbiorów naszego kolegę, męża, brata i przyjaciela, człowieka niepospolitego: oficera Marynarki Wojennej, magistra pedagogiki, cybernetyka, kapitana żeglugi wielkiej, człowieka sumiennego, pracowitego, prawego i nader skromnego!
Komandor Jerzy Reczkowicz urodził się 7 lutego 1944 roku w Tarnowie. Tam też ukończył szkołę podstawową i średnią. Druga wojna światowa i system pojałtański zamknął nam możliwość swobodnego podróżowania po świecie, a tym samym jego zwiedzania. Młody Jerzy zaczytany w literaturę marynistyczną, opisującą niezwykłe przygody ludzi morza chciał spełnić młodzieńcze marzenia. Pociągała go również technika wojenna. Odpowiednią uczelnią spełniającą te wymogi była Wyższa Szkoła Marynarki Wojennej. W czerwcu 1962 roku spotkaliśmy się z Jurkiem na egzaminach wstępnych w WSMW na Oksywiu. Od tego czasu to jest przez 54 lata trwała nasza znajomość i przyjaźń. Kilka miesięcy temu rocznik nasz obchodził 50 lecie promocji, a trzeba podkreślić, że Jerzy ukończył studia z wyróżnieniem. W nagrodę mógł wybrać sobie miejsce służby. Wybrał niszczyciel ORP „Grom” zajmując stanowisko dowódczy artylerii głównego kalibru. Wkrótce i ja dołączyłem do załogi „Groma” i tak wspólnie kontynuowaliśmy naszą przygodę w służbie na okrętach Polskiej Marynarki Wojennej. Wysoka ocena Jerzego w służbie na okrętach została szybko dostrzeżona przez przełożonych co zaowocowało przeniesieniem służbowym do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w Warszawie. Tu znów nasze drogi połączyły się. Jurek zajmował się przygotowywaniem oficerów Wojska Polskiego do służby w misjach pokojowych. Sam też uczestniczył w latach 1975 -76 w Komisji Rozjemczej ONZ w Egipcie. Nie zapomniał jednak o pływaniu. Odbywał częste praktyki morskie na statkach PLO i PŻM, pływając m. innymi do Ameryki Północnej i Południowej. Praktykując podnosił swoje kwalifikacje morskie. Ukończył też studia pedagogiczne i maszyn matematycznych. Z armią pożegnał się w 1984 roku, aby już po dwóch latach zamustrować się na statki handlowe. Wkrótce uzyskał kolejne stopnie w Marynarce Handlowej by ostatecznie zostać kapitanem żeglugi wielkiej.
Na morzu spędził Jerzy 28 lat zawijając prawie do wszystkich portów świata. Już jako kapitan pływał na tzw. „Panamaxach” takich jak „Bravermax”, „Colosseum”, „Braverus”, „Iron King”, których wyporność dochodziła do 300 000 ton. Cały nasz rocznik chwalił się Jurkiem – podkreślając, że jego wiedza, zdolności i pracowitość pozwoliła spełnić mu młodzieńcze marzenia. Zwiedził każdy zakątek kuli ziemskiej. Dla nas Jerzy Reczkowicz pozostanie nie tylko kapitanem żeglugi wielkiej – ale również Wielkim Człowiekiem, wspaniałym mężem, bratem i kolegą. Gdy żegnaliśmy się na dwa dni przed Jego odejściem – pocieszałem go mówiąc, że nie z takich opresji wychodziłeś, więc i teraz oszukasz kostuchę. Już ledwo mówił, ale wyszeptał „Marek – jak człowiek uczciwie żyje – to śmierci się nie boi” – tak chyba mawiał wcześniej Cyceron!
Panie Komandorze żegnamy się na krótko – niech Ci ziemia lekką będzie!