SO MW
2016-11-02 07:58
PODRÓŻ WOJSKOWO-HISTORYCZNA DO BYDGOSZCZY

Zarząd Koła nr 1 zorganizował w dniu 13 października 2016 r. podróż wojskowo – historyczną do Bydgoszczy, na którą zaprosił również chętnych z innych kół. Wycieczkę organizował kolega Stanisław Teichert - sekretarz Koła. Dużej pomocy w organizacji pobytu w Bydgoszczy udzielił druh harcmistrz Henryk Konarski - mieszkaniec Bydgoszczy, przyjaciel ze wspólnej działalności w Wojskowych Kręgach Instruktorskich ZHP w Siłach Zbrojnych RP.

Dyscyplina uczestników wycieczki pozwoliła na sprawny wyjazd o godz. 0730 sprzed dworca PKP Gdynia.

Prezes Koła nr 1 kolega Marek Brągoszewski przywitał wszystkich uczestników a sekretarz Koła przedstawił program wycieczki:

- przejazd do Bydgoszczy do Muzeum Wojsk Lądowych,

- zwiedzanie skansenu broni ciężkiej Muzeum Wojsk Lądowych w Osowej Górze,

- obiad, zwiedzanie starówki Bydgoskiej i wizyta na barce rzecznej „Lemara”,

- spotkanie integracyjne u kolegi Józefa Kreja w Nekli k/Bydgoszczy,

- powrót do Gdyni.

Sprawny przejazd przez Gdynię i autostradę A1 sprawił, że po godz. 10:00 byliśmy przed Muzeum. Krótkie poszukiwanie parkingu dla naszego autobusu (Muzeum nie ma własnego) i jesteśmy na placu przed wejściem głównym.

Wita nas organizator pobytu w Bydgoszczy kolega Konarski z osobą towarzyszącą. Dołącza do nas też kolega Józef Krej. Robimy wspólne zdjęcie przed pomnikiem marszałka J. Piłsudzkiego i wchodzimy do holu głównego muzeum. Oczekujący przewodnik w krótkich zdaniach opowiada o historii powstania muzeum oraz o wystawie stałej pt. „Od Cedyni do Karbali”, którą uroczyście otwarto 20 grudnia 2013 r., i która jest celem naszego zwiedzania.

Jako, że jesteśmy jedyną grupą mamy nadzieję na spokojne zwiedzanie. Wchodzimy do pierwszej sali na parterze poświęconej historii broni pancernej. Zdjęcia na planszach pokazują początek budowy czołgów państw Europy i Stanów Zjednoczonych od I wojny światowej do czasów współczesnych. W gablotach mogliśmy obejrzeć ich modele w różnych skalach. Po kilku pytaniach do przewodnika wchodzimy na 1-sze piętro - tu znajduje się wspomniana wcześniej wystawa stała.

Rozpoczynamy od zwiedzania gabloty ukazującej starcie pod Cedynią w 972 r. Chronologicznie przemieszczamy się po kolejnych wypełnionych rzadkimi okazami broni, sprzętu, mundurów oraz sylwetek wojów, rycerzy, husarzy, muszkieterów, pikinierów i żołnierzy na zaaranżowanych polach bitew pod Raszynem, Ossowem, Mławą, Monte Cassino.

Z uwagą wysłuchaliśmy informacji o polskiej husarii. Ciekawostką było, iż słynny „świst" w czasie ataku, który tak paraliżował przeciwnika pochodził nie tyle od skrzydeł, ale przede wszystkim od proporców zawieszonych na pikach atakujących Hussarów. Zdrada tajemnicy specjalnego szkolenia koni karana była okrutną śmiercią - ciągnieniem ciała za koniem aż do zdarcia skóry. Słuchamy opowiadań przewodnika i podziwiamy bogatą kolekcję broni strzeleckiej używanej przez żołnierzy polskich oddziałów wojskowych od drugiej połowy XIX w. Mogliśmy zobaczyć unikatowe egzemplarze pistoletu maszynowego wz. 1939 "Mors" i owiany tajemnicą karabin p.panc wz. 1935 "Ur".

Kolejno oglądamy ekspozycje i gabloty ukazujące wkład i udział polskich żołnierzy na frontach II wojny światowej. Oprócz przekazywanych przez przewodnika faktów historycznych, chwilach zadumy i rozważań, były też momenty wesołe.

W części poświęconej polskim ułanom przewodnik zaprezentował nam w oryginalnym „żołnierskim języku" pieśni ułanów przy biesiadnym stole. Opowiedział też kilka wersji wypijania słynnego kieliszka „strzemiennego". Wysłuchaliśmy anegdot i historyjek o wyczynach w czasie „poza służbą". Były też opowieści o powodzeniu, jakim cieszyli się polscy żołnierze u kobiet. Całowanie w rękę, rycerskość- łamały niejedno niewieście serce. Wysłuchaliśmy również o przeważnie zwycięskich „potyczkach" polskich żołnierzy z sojusznikami w czasie wspólnych biesiad w pubach.

Zwiedzanie zakończyliśmy na części poświęconej zwycięskiej bitwie o City Hall w Karbali w 2004 r. Przedstawiona kompozycja wiernie odwzorowana unaocznia wysiłek polskich żołnierzy w czasie misji poza granicami kraju - Afganistanie i Iraku.

Dziękując personelowi muzeum za „obsługę" naszej grupy opuściliśmy muzeum. Następny cel zwiedzania - skansen broni ciężkiej w Osowej Górze, Przejeżdżając przez Bydgoszcz mogliśmy zobaczyć niszczejące budynki dawnych zakładów cukierniczych "Jutrzenka" oraz świetnie prosperujące z prywatnym wkładem finansowym zakłady „Pessa" produkujące polskie pociągi. Przyjeżdżamy do Osowej Góry. Na placach byłej jednostki wojskowej mogliśmy zobaczyć: czołgi, wozy bojowe, transportery opancerzone, armaty, działa i inny sprzęt wojskowo-inżynieryjny, który został wycofany z uzbrojenia WP. Duże wrażenie zrobiła samobieżna armata kal. 240 mm mogąca strzelać pociskami jądrowymi. Jest to jedyny egzemplarz z 6-ciu armat jakie były na uzbrojeniu naszej armii. Wymieniając się wiadomościami o oglądanym sprzęcie zakończyliśmy pobyt w Osowej Górze.

Wracając do Bydgoszczy dziękujemy przewodnikowi z muzeum za fachowe i bardzo ciekawe przedstawienie nieraz mało znanych faktów historycznych. Po przyjeździe udajemy się na obiad do restauracji „Meluzyna". Mieści się ona na parterze zabytkowej kamienicy w centrum. Ciekawostką jest, iż na piętrze tego budynku działało swego czasu Radio Bydgoszcz. Obecnie nadaje prywatne Radio PIK. Obiad przebiegł w miłej atmosferze przy kufelku piwa. Spacerem przeszliśmy ulicą Gdańską przez centrum Bydgoszczy do nabrzeża przy spichrzach na rzece Brda. Spichlerze to symbol Bydgoszczy. Są zabytkiem techniki i symbolem niezwykle ważnej części historycznej miasta. Bo Bydgoszcz właśnie wodzie i żegludze rzecznej zawdzięcza imponujący rozwój w XIX w. Zaowocowało to rozbudową miasta i przepięknymi budynkami zdobiącymi do dziś śródmieście. Po kilkunastu minutach jesteśmy u celu - na barce rzecznej „Lemara". W przestronnym salonie, przerobionym z jednej z 2-ch ładowni witają nas właściciele - 3 osobowa załoga, w tym kobieta 2-gi szyper. Zasiadamy za dużym stołem oglądając rozłożone, stare fotografie. 1-szy szyper opowiada historię barki. Jest to jednostka bez własnego napędu. Przez lata pływała po rzekach Europy. Odstawiona na przysłowiowy sznurek zatonęła przy jednym z nabrzeży bydgoskich. Wydobyta przez obecnych właścicieli przy pomocy finansowej miasta, wyremontowana stała się muzeum tradycji wodniackich i szyprowskich. Wnętrza zostały zaaranżowane tak, by przypominały wyglądem miejsca życia i pracy bydgoskich szyprów. Co miesiąc zbiera się na niej stowarzyszenie rodzin szyperskich. Dzięki tym ludziom wnętrze tej barki, ładownię i część mieszkalną wypełniają oryginalne części wyposażenia. Na barce odbywają się także koncerty, spektakle i spotkania z kulturą. 1-szy szyper z rozrzewnieniem opowiada o historii Żeglugi Bydgoskiej. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu rzeka Brda w śródmieściu Bydgoszczy była wręcz zastawiona barkami. Na rzece robiły się korki jak na Canale Grande w Wenecji. Bydgoski port rzeczny był jedną z najważniejszych przystani na kanale Bydgoskim, będącym częścią międzynarodowych tras wodnych z Berlina do Gdańska i miast południa Polski. W Bydgoszczy rozwijała się unikatowa kultura ludzi wody, szyprów, rodzin szyperskich rodzących się i umierających na rzecznych barkach. Z wielkim smutkiem mówił o zanikającej żegludze na Brdzie, która zarasta i staje się coraz mniej żeglowna. Po zwiedzeniu barki i wpisie do księgi pamiątkowej opuszczamy ją.

Żegnamy kolegę Henryka Konarskiego, organizatora naszego pobytu, wręczamy drobny upominek. Czeka nas ostatni punkt wycieczki - spotkanie integracyjne u kolegi Józefa Kreja. Ruszamy do miejscowości Nekla k/Bydgoszczy. Funkcję pilota pełni gospodarz naszego spotkania. Po kilkudziesięciu minutach dojeżdżamy na miejsce. Przed piętrowym domem, w bezpośredniej bliskości lasu, przywitała nas małżonka Pani Jadwiga. Zostajemy zaproszeni do środka. W dużym salonie na stołach czekały na nas ciasta własnego wypieku, kawa i herbata, którą podano w stylowych filiżankach. Gospodyni zaproponowała nalewki - z pigwy, jeżyn, aronii i mirabelek. Wznosząc toast gospodarz wita nas u siebie. My odwzajemniamy się życzeniami zdrowia i szczęścia. Na stole pojawiają się również zimne zakąski oraz wędliny własnego wyrobu. Wspólnie wspominamy lata swojej służby. Wesołość wzbudzają opowiadane anegdoty i historyjki. Wznosimy toast za tych, co na morzu, nie zapominamy również o tych, co odeszli na wieczną wachtę. Nie chcąc nadużywać gościnności prezes Koła zarządza o godz. 19.00 ewakuację. Dziękując za gościnę, opuszczamy gościnne progi domu Państwa Krej.

Bez przeszkód, w dobrych nastrojach, na czas capstrzyku tj. na godz. 2200 przyjeżdżamy do Gdyni. O wycieczce do Bydgoszczy opowiedział Czesław Czuryński a zdjęcia wykonywali: Bronisław Trzpis i Stanisław Teichert.



Uwagi na temat strony kieruj do Webmastera.
© 2012 SO Marynarka Wojenna. Wszelkie prawa zastrzeżone.